W Pacificu Toruń
osiągnął Pan już naprawdę bardzo wiele. Zawodnicy i wychowankowie zespołu
regularnie pojawiają się na startach Mistrzostw Świata, Igrzysk Olimpijskich i wielkich
tourów. W czym tkwi tajemnica sukcesu?
W solidnych fundamentach, których ostoją jest sponsor główny
firma CPP Toruń Pacific z prezesem Wojciechem Sobieszakiem na czele, od 20 lat
wspierająca klub. Sukcesy TKK Pacific opierają się na dobrym naborze kolarskiej
młodzieży, realizowanym w oparciu o nasze filialne UKS-y zlokalizowane w
gminach ościennych wokół Torunia. Następnie na prawidłowej selekcji i szkoleniu
zawodników. Kolejnym ważnym ogniwem jest współpraca z partnerem włoskim. Ta
współpraca trwa już ponad 14 lat. Dzięki temu najlepsi zawodnicy Pacificu mają
okazję do treningów w Toskanii i konfrontacji z najlepszymi młodzieżowcami na
świecie. Bo jeśli się uczyć to od najlepszych. Taką drogę na sportowe szczyty
przeszli nasi wychowankowie Michał Gołaś, Michał Kwiatkowski czy Łukasz
Wiśniowski. Z dobrodziejstw tego systemu
skorzystali także Tomasz Marczyński, Łukasz Owsian, Piotr Gawroński oraz wielu
innych których nie sposób tu wymienić. Przetartym przez Pacific „włoskim
szlakiem” podążał także Rafał Majka i wszyscy wiemy dokąd dotarł.
Jednym z najbardziej
znanych z Pana wychowanków jest Michał Kwiatkowski. Gdzie upatrywałby Pan dla
niego większe szanse – w wielkich tourach, czy w wyścigach klasycznych? Czy
Kwiatkowski jest w stanie wygrać Tour de France?
Michał Kwiatkowski jest zawodnikiem kompletnym i jest w
stanie wygrywać zarówno w wyścigach klasycznych jak i wielkich tourach z
wygraniem klasyfikacji generalnej w Tour de France włącznie. Wierzę, że kiedyś
to stanie się faktem. Natomiast bardzo wiele zależy od samego Michała, od jego
strategii i strategii grupy którą reprezentuje. Do tego sukcesu potrzeba
spełnić wiele warunków: specjalne przygotowania do 3-tygodniowego wyścigu,
silny zespół zdolny pomóc liderowi, wreszcie determinacja samego Michała. Cały
jego team musi mieć ten jeden wspólny nadrzędny cel, wtedy się go osiągnie.
Czy jest Pan w stanie
podać kilka nazwisk młodych, polskich kolarzy, którzy Pana zdaniem osiągną w
przyszłości sukcesy nie mniejsze niż Majka, Niemiec i Kwiatkowski?
Dobrze rozwija się już na profesjonalnej ścieżce nasz wychowanek
Łukasz Wiśniowski, który był podwójnym mistrzem Polski orlików, następnie
przeszedł do grupy kontynentalnej Etixx Ihned, a w tym roku podpisał już
dwuletnią umowę z Omega Pharma Quick Step. Idzie więc śladami Kwiatkowskiego i
Gołasia. Potencjał drzemie też w wielu
innych młodych kolarzach, których nie sposób wymienić, ale, czy skrzydła rozwiną, czy ich talenty
rozbłysną, zależy od bardzo wielu czynników. Michał Kwiatkowski to jeden jedyny,
niepowtarzalny talent, który moim zdaniem rodzi się raz na 100 lat . Teraz
wielu trenerów będzie porównywać swoich adeptów sztuki kolarskiej do Kwiatka i
Majki. To będzie pewna prawidłowość
motywująca i inspirująca młodych do naśladowania, co może przyczynić
się do dalszej popularyzacji i rozwoju
kolarstwa w Polsce.
Problem dopingu to
czarna plama na pięknej dyscyplinie, jaką jest kolarstwo. Czy z młodymi
zawodnikami rozmawia się na ten temat i tłumaczy się im, że nielegalne środki
farmakologiczne nie są najlepszą receptą na sukces? Jak można wpłynąć na
młodych kolarzy, aby kolarstwo było czyste w przyszłości, kiedy praktycznie co
roku któryś z ich idoli przyłapywany jest na oszustwie?
Zgadzam się, że jest to zmora naszego sportu, ale chyba
żadna inna dyscyplina nie jest tak skrupulatnie i szczegółowo kontrolowana jak
kolarstwo. Wprowadzono paszporty biologiczne. Zintensyfikowano kontrole. To
wszystko sprawiło, że wizerunek kolarstwa się zmienił na lepsze. Ja zawsze powtarzam
swoim zawodnikom, że najlepszym dopingiem jest ciężki trening, odpowiednia
dieta i regeneracja. Doping to droga
donikąd i w naszym klubie nie ma miejsca
dla takich poczynań.
W młodym wieku musiał
Pan zrezygnować z kolarskiej kariery z powodu kontuzji. Na pewno nie każdemu
młodemu kolarzowi w podobnej sytuacji uda się zostać np. trenerem. Jak pomaga
się takim kolarzom? Czy trenerzy wpajają młodym zawodnikom, że powinni zadbać o
swój wszechstronny rozwój?
W Pacificu od najmłodszej kategorii, czyli od „żaka”,
wpajamy zawodnikom łączenie nauki ze sportem. Mówimy, że obok kolarstwa liczy
się nauka. Dobrzy i wybitni kolarze byli też świetnymi uczniami. Wspomnę tu
choćby olimpijczyka – Michała Gołasia. Gołaś miał piątkę na maturze z
matematyki! Wiadomo, że kontuzje i przypadki losowe są wpisane w naszą
dyscyplinę, ale kolarstwo stwarza szerokie pole do działania. Wśród naszych
wychowanków mamy trenerów (Mientki, Tomasz Owsian, Andrzej Kiejnowski, Sławomir
Baliński, Marcin Lewandowski), masażystów (Dariusz Kapidura, Michał Szyszkowski
– obaj Giant Shimano, Tomasz Streich – Europcar), dyrektorów sportowych
(Sławomir Błaszczyk – Katiusza). Wielu byłych kolarzy Pacificu świetnie radzi
sobie w biznesie, prowadzą własne firmy – jak np. Jarosław Ryszewski. Kolarstwo
nauczyło ich wytrwałości i determinacji w dążeniu do celu.
Polskie szkolenie
jest już na światowym szczycie, czy jest jeszcze coś, czego nam brakuje i
powinniśmy to udoskonalić? Gdzie na świecie system szkolenia kolarzy jest Pana
zdaniem najlepszy?
Na światowym szczycie znalazło się kilku polskich kolarzy,
wychowanych tak naprawdę na systemie włoskim. Sportowe talenty takie jak Majka,
Kwiatkowski, Niemiec mogły się rozwijać w Polsce do kategorii junior, potem
potrzebowały wsparcia organizacyjnego, sprzętowego oraz dostępu do rywalizacji
na światowym poziomie. Dla mnie
osobiście system włoski jest wzorcowy i sam nawiązałem współpracę sportową z
partnerami z Włoch. Inspiracją i wzorem do naśladowania był i jest mój mecenas
kolarstwa Czesław Lang. Od 2001 roku
kolarze Pacifiku i inni z kategorii orlik oraz wybitni juniorzy (tacy jak swego
czasu Szmyd, Gołaś, Marczyński, Niemiec, Bodnar, Marycz, Janiaczyk, Honkisz,
Paterski, Huzarski,Gawroński, Kwiatkowski, Majka czy Poliański) mieli okazję
trenować i startować we Włoszech - gdzie przez cały rok panują świetne warunki
pogodowe – i mogą rywalizować z najlepszymi ze świata. To przyniosło nam
sukcesy w postaci medali mistrzostw świata i Europy. Na marginesie dodam, że
rząd Australii we Włoszech w Varesse stworzył Instytut Akademii Sportowej gdzie
uczą się i trenują nie tylko kolarze, ale i wioślarze, lekkoatleci. Brytyjczycy
też we Włoszech posiadali akademie kolarską . Ze wschodu z Rosji, Ukrainy,
Białorusi, Litwy, Estonii wszyscy we Włoszech szukają swojej szansy rozwoju
kolarstwa. Ponadto uważam, że we Francji i w Hiszpanii są równie świetne
warunki do rozwoju kolarstwa. W Polsce jest jeszcze wiele do zrobienia i
udoskonalenia. W Kujawsko-Pomorskim mamy
świetny system szkolenia kolarskiego „narybku” w postaci Ligi Uczniowskich
Klubów Sportowych. Zarówno Stal Grudziądz, jak i Pacific Toruń mają sieć
filialnych UKS-ów i w tym tkwi siła „zaprogramowanych” sukcesów tych klubów na
torze i szosie. Oczywiście mogłoby być lepiej ale barierą są finanse. Liczę na
to, że coraz większa popularność kolarstwa i wzrost uczestników masowych imprez
kolarskich przełoży się wkrótce na napływ sponsorów do naszej dyscypliny. Jak
również pozyskamy większe środki z budżetu państwa i samorządów na sport
młodzieżowy.
W 2008 roku wyleciał
Pan jako trener z kadrą polskich kolarzy na Igrzyska Olimpijskie. Czy było to
spełnienie wszystkich Pana zawodowych marzeń?
Z pewnością tak. Udział w igrzyskach w roli trenera kadry
torowców średniego dystansu był spełnieniem jednego z celów sportowych. Nie da
się oddać słowami atmosfery igrzysk, ducha olimpijskiego. Igrzyska w Pekinie
były zorganizowane z ogromnym rozmachem. Miałem okazję obejrzeć kilka
olimpijskich aren. Natomiast wciąż stawiam sobie nowe cele. Marzę, by w Rio de
Janeiro, czy następnych igrzyskach, któryś z wychowanków Pacificu Toruń sięgnął
po medal olimpijski.
Rozmawiał: Piotr Kulpa
Rozmawiał: Piotr Kulpa
Świetny wpis!
OdpowiedzUsuń